Na serio.
Starszaka Karmiłam piersią ok 14 miesięcy. Panienkę karmię już 14 miesiąc. Nigdy nie miałam zapalenia piersi, zastoju pokarmu, bolesnych brodawek, nic z tych rzeczy. Dzieci mogą przy przewijaniu okładać stópkami mój biust, a jemu nic. Pokarm mam w ilości kosmicznej (nadal!). Moje piersi zaczęły produkować siarę, ten cud natury, już w 7-8 miesiącu ciąży. Tak, tak, nie raz budziłam się ze śladami na koszulce nocnej.
Poza nawałami pokarmu, które wspominam po prostu źle (o tym uroczym zjawisku jeszcze będę pisać), nie miałam większych problemów z karmieniem piersią.
Wiedziałam, że dzieci mają skoki rozwojowe, że w pewnych momentach mogą jeść więcej lub mniej niż zwykle. Ostatnio miałam taką jedną kryzysową noc – bardzo, bardzo źle spałam. Ciągle na jednym boku, z Panienką przy piersi. Myślałam, że zwariuję. O 3 nad ranem Ojciec Dzieciom nosił ją płaczącą, ja chciałam spać gdziekolwiek, byle nie obok niej.
Rano byłam wściekła i niewyspana, butna i zła. Koniec z karmieniem w nocy!
A potem się zastanowiłam i stwierdziłam, że co jak co, ale nocne odstawienie nie zagwarantuje mi wysypiania się.
Następna noc, jakby w nagrodę, była cudowna, przespana przez wszystkich. Karmiłam Panienkę, ale tak, jak lubię – przez sen. Nie wiem jak i kiedy. Potem odkryłam na dziąsłach Panienki ślady – oto wyrzynają się czwórki. Wszystkie na raz. Czy mogłam dłużej dziwić się temu, że jedną noc chciała spędzić przy piersi, próbując poradzić sobie z bólem?
No więc nie dość, że moje ciało idealnie działa i karmienie piersią jest dla mnie łatwe, to jeszcze dzieci urodziłam zdrowe i silne, bez rozszczepu podniebienia, z odpowiednio długimi wędzidełkami podjęzykowymi. Wszystko jak trzeba. Dodam tylko, że przygotowałam się teoretycznie i chyba nic nie mogło mnie zaskoczyć.
A gdyby było inaczej?
Kiedy urodziłam Starszaka, jako matka młoda i niedoświadczona, lejąc łzy na szpitalne łóżko nie mogłam liczyć na pomoc położnych poza jedną, wyjątkową panią. Synek został dokarmiony mieszanką (bez mojej wiedzy i zgody!) i gdyby nie wsparcie jakie dały mi moja mama oraz starsza siostra (która wykarmiła czwórkę dorodnych dzieci) to byłoby mi o wiele, wiele ciężej.
Kiedy urodziłam Panienkę, w szpitalu (skądinąd świetnym) pies z kulawą nogą nie zainteresował się tym, jak nam idzie karmienie. Nigdzie nie było ulotek reklamujących mieszanki a poradnik o karmieniu piersią był fajny. Ale nie przyszła do mnie ani jedna położna laktacyjna. Owszem, wiem, że gdybym poprosiła o pomoc, to na pewno dostałabym świetną. Ale dlaczego w ramach obchodu nie pojawiała się położna laktacyjna? Dlaczego o tę pomoc trzeba się dopraszać? Ile matek tylko dlatego, że na starcie nikt się nie zainteresował ich kłopotem z przystawieniem noworodka, porzuciło karmienie piersią?
Położna środowiskowa też nie była lepsza. Miła, to prawda. Ale gdybym nie była uzbrojona w solidną wiedzę teoretyczną, to pewno bardzo bym się przejęła jej uwagami, że 5 minut ssania piersi o wiele, wiele za mało. I że na pewno Panienka jest niedokarmiona. Drogie mamy, szanowni ojcowie. Noworodek może się najeść i w 3 minuty. A potem spać 40 minut. A potem ssać znowu 3 minuty. Jest noworodkiem. Ma swoje prawa. Jeśli przybiera normalnie (ważyć nie trzeba ciągle! raz w tygodniu wystarczy!) to nie ma co się stresować.
Gdybym miała solidny kłopot z karmieniem piersią, to pewno udałabym się do poradni. Za wizytę rzecz jasna musiałabym zapłacić – to usługa nie objęta refundacją (dlaczego??). Być może poddałabym się wcześniej, zanim dotarłabym do konsultantek.
Być może na moje kłopoty każdy miałby jakąś radę. Kiedy nie mam kłopotów rady też są. I uwagi. „ja nie oceniam, ale…” – Jeszcze karmisz? Ona ma zęby, karmisz?? Ale po 6 miesiącach to już nie ma sensu… Po co karmisz? Nie lepiej dać jej mięso?
Rady, złote rady. Idealnie obrazuje to przykład moich ukochanych Dziadków.
Babcia (przerażona informacją o wegetarianizmie wnuczki i prawnuczki): gdybyś dała jej mięso to byłaby silniejsza i pewnie już umiałaby chodzić!
[przystawiam Panienkę do piersi]
[wchodzi Dziadek]
Dziadek: jeszcze ją karmisz? i tak dobrze wygląda!
No to co, jest słaba czy dobrze wygląda? Nie wiadomo, ale wypowiedź musi być. Bez dobrej rady się nie obędzie.
Tylko dlaczego o prawdziwą dobrą radę tak trudno? Dr Nutrcia i dr Nestle mają swoje kąciki porad w każdym supermarkecie, w każdej gazecie parentingowej. Matka Natura ma słabą ekipę od marketingu najwidoczniej, bo w konkursie w jednej z gazetek dla rodziców można wygrać zestaw puszek z mlekiem modyfikowanym, ale laktatora czy czegokolwiek innego związanego z karmieniem piersią już nie.
My, matki propagujące karmienie piersią, uważane jesteśmy za szkodliwe wariatki. Terror laktacyjny i te sprawy. Paradujemy z gołym biustem i zmuszamy do tego inne kobiety. Po drugiej stronie mili lekarze i urocze lekarki w sterylnych kitlach, z butelkami i smoczkami o anatomicznym kształcie. Opanowani, emanujący pewnością siebie. Budzą zaufanie, prawda?
Jestem prawdziwą szczęściarą, bo nie napotkałam na swojej drodze mlecznej żadnej większej przeszkody. Mam wiedzę, zdrowie, ciało które działa jak należy i zdrowe dzieci.
Bardzo bym chciała, żeby inne matki też miały tak fajnie, jak ja. Tylko jak to osiągnąć?
(mały biust, płaskie brodawki, duży biust, krzywy biust, miękkie piersi, dziecko ssie za krótko, za długo, nijak, śpi, nie śpi wcale – to nie są kłopoty, to nie są problemy. To jest życie w jego przejawach. Można karmić piersią w rozmiarze 70A tak samo jak z 60GG. Zdeterminowane dziecko naje się nawet, jeśli matczyna brodawka będzie idealnie wklęsła. Wiedzy nam trzeba i wsparcia!)
znowu namieszałam, wybaczcie, to pora późna
6 Comments
Agata Adelajda
Ha ha, fajny, miły wpis. Niestety miałam wszystkie "skutki uboczne" karmienia piersią:( Może przy drugim się uda:)
Pozdrawiam:)
Naomi Kasz
Tak jak piszesz, mialas duzo szcescia, ja tak samo jak kolezanka z gory, mialam mnostwo problemow przez pierwsze 6 tygodni, jedna infekcja za druga, "plugged ducts", zapalenie sutkow, plesniawki (tlumaczylam z google translate, nie recze czy to jest wlasciwa nazwa ;))) pewnie dlatego nie oceniam matek karmiacych butelka, nigdy nie wiadomo dlaczego nie karmia piersia, ja nie raz chcialam to wszystko rzucic w cholere, tak to bylo bolesne.
futrzak
pokarm(siara) były w szóstym miesiącu ciąży ku mojemu ogólnemu zaskoczeniu, dzieci karmione piesia przez 12 i 10 miesięcy, odstawiły się same, nawet nie wiem kiedy. zdjęcie mnie nie gorszy, czy to znak ze trzeba udać się do specjalisty??? być może, ale jak komuś z tym dobrze?
ps.moja przyjaciółka karmiła piersią trzy lata, moja nauczycielka pięć.
Kamila
Fajny post :) Ja karmiłam córeczke piersią wyłącznie do 9 miesiąca, niestety mój organizm zaniemógł i musiałam nagle przestać. Teraz synka karmię 5 miesięcy i mam nadzieje dłużej… :D Pozdrawiam
kamaidzieciaki.wordpress.com
Anonimowy
Ja mam piersi płaskie jak deska, a o sutkach to już nawet nie wiem czy warto wspominać, bo ich nie mam, a dziecko karmiłam ponad pół roku!!! Kupiłam w aptece nakładki silikonowe na sutki i o! Proszę! Na chcącego nic trudnego, a wygoda ogromna- no może gorzej na spacerze,bo trzeba gnać szybko do domu, albo szukać miejsca do karmienia, ale wszystko idzie ze sobą pogodzić.
Anonimowy
Wczoraj odkryłam twego bloga i dziś w przerwach się w niego wczytuję. Bardzo bardzo mi się podoba. Sama karmię od sześciu miesięcy moich dwóch synków i nie zamierzam wcale tego kończyć. Od początku ciąży wydawało mi się to normalne, że będę karmić. Później już po porodzie (cc) miałam podobne problemy do twoich i praktycznie zero pomocy ze strony położnych. Do tego w szpitalu od razu podano moim synkom, bez mojej zgody, mieszankę. Jednak gdy wróciliśmy do domu od razu przestawiliśmy się na cycusia (ja lubię to słowo;)) i tak trwamy. Teraz gdy mówię, że karmię bliźniaki uchodzę za jakąś heroskę, a dla mnie wydaje się to czymś naturalnym. Przy okazji dowiaduję się jak łatwo inne kobiety dopuszczają sobie naturalne karmienie. Ale nie ma co się dziwić takiej postawie skoro nie mają rzetelnej wiedzy ani kompetentnych lekarzy i pielęgniarek w swoim otoczeniu. Kiedy powiedziałam pediatrze, że zamierzam chłopców karmić wyłącznie piersią do końca szóstego miesiąca, pediatra stwierdziła, że to skrajna postawa! Cieszę się, że są na tym świecie jeszcze myślące kobiety, które nie przyjmują za pewnik to, co przekazują lekarze i lobby producentów żywności dla dzieci. Będę tutaj wracała :)