Wróciłam z pracy, zjadłam kolację. Panienka obudziła się, zawołała. Usiadłam z nią w naszym fotelu, przytuliła się do piersi. Łypała na mnie okiem jakby chciała się upewnić, czy to na pewno ja, czy to mama wróciła z pracy. Oczko zamykało się, ale jakoś zwalczała senność. Przez chwilę, potem jednak sen ją zmorzył. Zasnęła, wzdychając lekko, z dłonią opartą o moją pierś. A ja siedziałam tak sobie i myślałam o tym, że bardzo się za nią stęskniłam przez te kilka godzin poza domem. I nie mogę się doczekać, jak jutro będziemy się bawić, rozmawiać, łaskotać i przytulać.
Dwa dni temu po raz pierwszy w życiu Panienka dała mi całusa, tak zupełnie świadomie. Złożyła usteczka i pocałowała mnie. Myślałam, że rozpłynę się i wsiąknę w dywan.
Oczywiście, nie ma sielanki. Jak wiadomo, na śniadanie jem jaglankę z gadżetami. No więc zazwyczaj jest tak, że zanim jaglanka się ugotuje, przygotuję wszystko, zmielę siemię lniane i sezam, wycisnę cytrynę do wody (mój organizm się domaga wody z cytryną na czczo od jakichś 2 miesięcy) i podam śniadanie na stół, to Panienka już zdąży się znudzić siedzeniem w krzesełku. I jeśli nie mam szczęścia, czyli Panienka nie ma ochoty na jedzenie ze mną, to mam przechlapane, bo mojemu śniadaniu towarzyszyć będzie słynny już w okolicy Ryk Wściekłej Kronseli. To taki moment, kiedy mam ochotę zwinąć manatki i schować się w lepiance by czekać aż Panienka skończy 19 lat i się wyprowadzi. O relaksacyjnym piciu porannej kawy nie ma mowy. Wydaję prawdziwą fortunę na kawę na mieście, żeby przynajmniej te dwa, trzy razy w tygodniu pić ją i wiedzieć, że nikt mi w tym nie przeszkodzi. Nie wiem, co stanie się z moim życiem kiedy skończy mi się umowa i przestanę jeździć do pracy. To już w czerwcu…
W każdym razie nie wiem jak można logicznie połączyć te emocje – tęsknotę za dzieckiem, tkliwość, wwąchiwanie się w zapach jej włosów, zachwyt nad paluszkami i radość z jej radości oraz złość, bezsilność, zmęczenie i niechęć które pojawiają się i są tak samo uprawnione. Teraz już naprawdę nie pamiętam, gdzie to przeczytałam, ale ktoś rozsądny napisał, że dzieci pokazują co jest w nas najlepsze i co najgorsze.
Święta prawda.
2 Comments
Miny Niny - Jowita
Oj święta prawda, a poza tym są takim naszym lustrem, ze czasem aż dech zapiera i pytasz sama siebie " to ja tak robię?" …
agnieszka
jak najmniej analizować, można osiwieć :)))