(Nie znoszę słowa „krocze”. Mam bardzo czułe ucho. Krocze, brr. )
Zróbcie test:
Kartkę nr 1 natnijcie lekko pośrodku.
Kartki nr 2 nie nacinajcie.
A potem sprawdźcie, którą kartkę łatwiej rozedrzeć.
Naciętą, prawda? No więc niech Wam to odpowie na pytanie, czy nacięcie krocza chroni przed większymi obrażeniami tkanek.
Nacięcie krocza na wielu polskich porodówkach jest tak rutynowe, jak założenie karty leczenia szpitalnego. Kobieta rodząca pierwsze dziecko ma naprawdę niewielkie szanse na to, że jej nie natną. Chyba, że będzie rodziła z pomocą wyedukowanej i światłej położnej. Ja miałam to szczęście tylko raz.
Obiegowa opinia jest taka – jak cię nie natną, to pękniesz tak, że potem nie będziesz mogła siedzieć, a jak będziesz miała pecha, to pęknięcie sięgnie odbytu. Takie mniej więcej rewelacje słyszałam będąc w ciąży (drugiej) od swoich nigdy nie rodzących koleżanek, takie cuda można wciąż przeczytać tu i ówdzie. W podobnym tonie informacje o nacięciu przekazuje wikipedia, w swoim koszmarnym artykule pisanym głównie przez mężczyzn (pozdrawiam wikipedystę Pawła! hej Jojo, poczytaj WHO!). Zostawmy wiki, przejdźmy do Światowej Organizacji Zdrowia
Episiotomy does not lead to reduction in most pain measures and severe vaginal or perineal trauma, although it may increase the risk of anterior perineal trauma.
No. Co nam mówi Fundacja Rodzić po Ludzku?
Nacięcie krocza nie zapobiega urazom główki dziecka.
W szpitalach, w których znacznie spadł odsetek nacięć krocza, nie stwierdzono wzrostu przypadków niedotlenienia lub uszkodzenia mózgu u noworodków. Krocze zbudowane jest z tkanek miękkich, więc napieranie główki dziecka nie powoduje jej urazów.
Nacięcie krocza nie jest łatwiejsze do opatrzenia i nie goi się łatwiej niż pęknięcie.
Nacięcie odpowiada pęknięciu II stopnia i obejmuje również mięśnie krocza i pochwy, jest więc uszkodzeniem głębszym niż fizjologiczne pęknięcie.
Ja nacinana byłam raz – nikt mnie nie spytał o zgodę, rzecz jasna. A co więcej – nikt nie zrobił niczego, by tego nacięcia uniknąć. Na przykład nie dano mi możliwości rodzenia w pozycji wertykalnej. Z tego, co mi wiadomo, w pozycji na czworakach najłatwiej o ochronę tych strategicznych tkanek.
Po drugim porodzie było inaczej. Lekko zapiekło w czasie pierwszego prysznica (czyli jakieś 15 min po, w drodze między wanną gdzie rodziłam, a łóżkiem gdzie wylegiwałam się potem z Panienką). Nazajutrz po drugim porodzie mogłam siedzieć zakładając nogę na nogę. Rzecz niemożliwa po nacięciu.
Co, poza rozsądną położną, mi pomogło? Jestem pewna, że przygotowanie. Używałam oliwki niemowlęcej, na bazie oliwy ze słodkich migdałów i oleju słonecznikowego.
A tu wklejam instrukcję ze strony Fundacji:
W czasie ciąży:
Wykonuj masaż krocza – regularnie, już od połowy ciąży. Uwaga! W przypadku infekcji pochwy nie stosuj masażu, aż do wyleczenia. Najwygodniejsze pozycje, to klęk na jednym kolanie z drugą nogą lekko odwiedzioną i stopą opartą o podłogę, albo pozycja stojąca z nogą opartą, np. o krzesło. Do masażu używaj naturalnych olejów, np. z oliwek, kiełków pszenicy lub słodkich migdałów.
Odrobinę olejku rozgrzej w dłoniach. Jednym palcem nanieś olejek na obszar wejścia do pochwy i na wargi sromowe od wewnątrz, i wykonuj delikatne ruchy okrężne wokół pochwy. Gdy śluzówka wchłonie olejek, włóż opuszkę palca do pochwy i uciskaj jej dolny brzeg (w kierunku odbytu) w środku i na zewnątrz, do momentu, w którym poczujesz pieczenie. Nie naciskaj więcej, poczekaj, aż pieczenie ustanie. W ten sposób zwiększasz swoją odporność na ból i uczucie rozciągania w okolicach pochwy. Masaż wykonuj regularnie w ten sam sposób przez kilka dni, a następnie dołącz do masowania drugi palec. W zależności od samopoczucia dojdź do masowania czterema palcami – wtedy krocze może się rozciągnąć już do 2/3 wielkości główki noworodka.
Niektóre kobiety nie stosują masażu i też nie są nacinane. Dla wielu masaż krocza jest jednak dobrym przygotowaniem psychicznym do porodu. Poznają te okolicę, uczą się jej, nabierają świadomości ciała. To bardzo pomaga przy porodzie.
Oczywiście, są sytuacje, kiedy nacięcie jest konieczne. Jednak tak jak z cesarką – miło by było, gdyby stosowano je tylko wtedy, gdy naprawdę jest potrzebne.
14 Comments
Anonimowy
ja w obu porodach uniknęłam nacięcia krocza. przy pierwszym porodzie, tak jak tu wspominasz, zapewne głównie dzięki bardzo dobrej i doświadczonej położnej, która wręcz mi powiedziała w pewnym momencie "i tu bym mogła naciąć, ale tego nie zrobię, jeszcze chwila i będzie po wszystkim" :-). a po drugie, rodziłam na czworakach, co też może pomogło – efekt, lekkie obtarcie śluzówki – zero dolegliwości ubocznych. Przy drugim rodziłam na łóżku, bo tutaj położna niestety nie dała mi wyboru (…), ale na szczęście tylko przy partych, czyli parę minut. Nie pamiętam, czy prosiłam, żeby mnie przypadkiem nie nacinali. Chyba nie było potrzeby, młody urodził się dość mały, poniżej 3kg, szybko i sprawnie. Dodam, że nie ćwiczyłam mięśni kegla, ani nie robiłam masaży. Mam ogromną nadzieję, że trzeci poród będzie równie "przyjemny".
Ewa
Już się boję, najgorsze jest to, że w przypadku porodu na bardzo mało rzeczy ma się wpływ. Ktoś zupełnie obcy decyduje co jest najlepsze w danej chwili dla kobiety. Szkoda…:(
Anuszka
Ja też już się boję! Nie wiem ale chyba wolałabym cesarkę… naturalny poród jawi się jako coś totalnie okropnego :( Smutno to przyznać :(
aleksandra
Anuszka, przeczytaj mój opis porodu :) Naturalny poród może być naprawdę wspaniały! Jeśli wystarczy mi dziś czasu (przyjęcie urodzinowe synka) to napiszę dziś notatkę o tym, co można zrobić, by narodziny dziecka były jak najlepsze dla obojga :)
Ewa, można mieć wpływ, naprawdę!
futrzak
Kiedyś, czyli siedem lat temu, jak pracowałam w moim ukochanym zawodzie, nacięcie krocza było normą teraz jak jestem niepraktykującą, ale nadal uważającą się za położną, czytam literaturę i artykuły rożne, uważam że, można rodzić bez tego zabiegu. Niestety prawda jest taka, że chyba łatwiej naciąć/zaszyć nacięte, szybciej się wszystko odbywa. Poród to też niestety jeszcze biznes. niestety. Mam nadzieje i myślę ze powoli to się zmienia wraz z edukacją i świadomością rodzącej, położnych i lekarzy.
aleksandra
są głosy (położnych) że nie każde pęknięcie trzeba zszywać, okłady z alg podobno działają cuda przy samoistnym gojeniu :)
pinezki
Chcę znów być w ciąży i tym razem na porodówce powalczyć o wszystkie swoje prawa ;)
Anonimowy
A ja rodziłam w Uk i mimo, ze nikt mnie nie nacinal to miałam pęknięcie 3 go stopnia. Najdziwniejsze jest to, ze do pełnej sprawności wróciłam naprawdę bardzo szybko w przeciwieństwie do koleżanki która nacinana była tylko odrobinę. Natomiast na wizycie u lekarza przy okazji wizyty w Pl. usłyszałam, ze kolejne dziecko powinnam rodzic przez cc bo jak znowu piękne to już chyba po szyję ;)
piwnooka
O rutynowym nacięciu w szpitalu wiedziałam ze szkoły rodzenia, gdzie właśnie mówiono, że lepiej naciąć niż samo miałoby pęknąć. W trakcie porodu nikt mnie nie poinformował o nacięciu, ja zapytałam, czy jest konieczne. Położna zrobiła przepraszającą minę i odpowiedziała: "No raczej tak". Za ok. 3 miesiące drugi poród, bardzo chciałabym bez nacięcia. Doświadczyć, jak się dochodzi do siebie bez tej rany. Ale boję się, że w szpitalu nie zrobią nic, by mi pomóc, nie nakierują odpowiednio.
Pau Elegancka
Zgadzam się: masaż plus aktywność fizyczna w czasie ciąży (w moim wypadku było to flamenco i pilates dla ciężarów) mogą odpowiednio przygotować krocze do porodu, który może skończyć się szczęśliwie dla krocza, czyt. bez żadnych obrażeń.
Najlepsze, że jak byłam w ciąży, to moja koleżanka ginekolog zalecała mi, żebym zgodziła się na nacinanie krocza, bo nei ma opcji, żebym w moim wieku (całe 31 lat) nie uszła bez szwanku w trakcie porodu. Potem w trakcie konsultacji po połogu ze zdziwieniem stwierdziła, że krocze nie nosi znamion porodu. Szok! :D
ps. nie zdziw się, że ja tak krążę po Twoim blogu po okołoporodowych tematach, ale drugi poród przede mną i sobie przypominam, że czas zająć się przygotowaniami :)
Poród... akcja! - 5razones.pl
[…] krocza i bez pęknięć. Instrukcja TU. Odsyłam również do ciekawego artykułu na temat nacinania krocza do Koralowej Mamy. I jeszcze artykuł ze strony Fundacji Rodzić po […]
Meva
Polecam swój wpis na blogu:
http://ebmama.blogspot.com/2016/12/jak-nie-dac-sie-naciac-poradnik-dla.html?m=1
Nie zostałam nacieta, ale musiałam zawalczyć o swoje…
M.
Rutynowe nacięcie krocza porównać można do okrutnego okaleczania kobiet. I szczerze przygotowując się do swojego pierwszego porodu (a jestem położną) najbardziej ze wszystkiego nacięcia krocza i cięcia cesarskiego. Obyło się bez jednego i drugiego, ale ile stresu przeżyłam to moje ;-)
Nacięcie należy stosować tylko w sytuacji trudnej, są ściśle określone zasady- należy wymagać tego od personelu!
Mój apel do kobiet jest taki, jeśli macie możliwość wybierając szkołę rodzenia, miejsce narodzin i położną wybierzcie mądrze, zadbajcie o siebie- to Wasz poród nie personelu medycznego.
MamaKarolina
Mi na szczęście udało się uniknąć nacięcia krocza, ale ja miałam cudowną położną, której bardzo zależało m.in. na ochronie krocza. Co prawda delikatnie pękłam i założono mi szew, ale jak to ujęła polozna: że względów estetycznych. Najgorsze że nie czytałam o tym przed porodem i w sumie nic nie wiedziałam, nie stosowałam też masażu ani ćwiczeń… gdyby nie to że trafiłam na tą świetną kobietę mogłoby być różnie. Cieszę się że się skończyło tak a nie inaczej ;)