Jako kobieta bardzo młoda dostroiłam swój organizm do koncernów farmaceutycznych łykając 21 tabletek każdego cyklu. Biorąc pod uwagę fakt, że zajść w ciążę można przez 5 (5? a nie 4?) dni w miesiącu i w dodatku płodność jest oznaką zdrowia, to łykanie na to 21 tabletek w ciągu cyklu jest chyba jednak przesadą. No ale kiedyś tak o tym nie myślałam. Myślałam „łyknę rano i mam z głowy”. I oczywiście nie wiązałam z pigułkami ciągłych infekcji, jazd nastrojowych i tak dalej. W przerwie od łykania urodziłam dziecko, potem wróciłam do łykania, a potem na forum balkonetkowym wyczytałam o istnieniu metod naturalnych. Wcześniej moja wiedza na ten temat pokrywała się z wiedzą większości społeczeństwa – kalendarzyk, ruletka, sposób na szybkie dorobienie się szóstki dzieci. Nie dla nowoczesnej kobiety żyjącej kilkadziesiąt lat po tym, jak chodziliśmy po Księżycu!
Wystarczyło jednak zagłębić się w temat. Rzuciłam precz pigułki, kupiłam termometr i wydrukowałam karty obserwacji. Pierwszy zaskok – moje cykle szybko zaczęły wyglądać normalnie. A ja byłam w stanie określić z mega pewnością kiedy mam dni niepłodne (w fazie poowulacyjnej). Wow! Nagle okazało się też, że nie muszę odwiedzać swojej ginekolożki. No nie muszę, poza kontrolą i cytologią. Infekcje się skoczyły, jak ręką odjął. Cykle sobie płynęły, ja uczyłam się obserwacji, a jednocześnie czerpałam z nich wielką frajdę. Lubię ten okołoowulacyjny stan pt mogę wszystko, kocham świat! Lubię te „lutealne smutki” czy też melancholię, skupienie się na sobie po owulacji. I lubię to, że rano widząc spadek temperatury mogłam powiedzieć „oho, dziś się zacznie” i nie daję się zaskoczyć miesiączce.
Co prawda ostatni raz zdarzyło mi się to w czerwcu 2010, czyli w sumie sto lat temu, ale po urodzeniu córki wróciłam do obserwacji. Organizm daje mi znaki, że coś się szykuje, ale jeszcze nie czas.
Z papierowych kart zrezygnowałam na rzecz portalu 28dni gdzie za drobną opłatą prowadzę obserwację na przejrzystej karcie, a jednocześnie mam kontakt z innymi kobietami – nieocenionym źródłem wiedzy.
Lubię to, na serio to lubię. Czuję swoje ciało, swój organizm. Obserwując mogę szybko zauważyć, że coś się dzieje. Obserwacje pozwalają na zbliżenie się do swojego organizmu, jego rytmu. Warto pozwolić sobie na popłynięcie z tym rytmem, na pohybel koncernom.
Czy obserwacje są skuteczne? NPR to naturalne planowanie rodziny. Prawidłowo prowadzone obserwacje mają bardzo wysoki indeks Pearla. W fazie niepłodności poowulacyjnej nie można zajść w ciążę, nie ma cudów. W fazie płodnej i w fazie względnej niepłodności można zabezpieczyć się dodatkowo. Albo się wstrzymać. Albo kochać się inaczej. Co kto lubi.
Polecam, bo to fajna przygoda. A kalendarzyk to metoda przestarzała i nikt już jej nie stosuje. NPR to metoda oparta na konkretnej wiedzy. Warto się z nią zapoznać.
6 Comments
Dag
Ja do dziś stosuję kalendarzyk i wszystko gra :-) Dzięki kalendarzykowi też poznałam swoje ciało, choć z tego co piszesz metoda NPR pozwala jeszcze lepiej siebie poznać :-)) Słyszałam o niej ale nigdy nie miałam czasu się z nią zapoznać, zwłaszcza, że radzę sobie dobrze z kalendarzykiem :-))
O pigułkach antykoncepcyjnych pomyślałam dopiero po urodzeniu drugiego dziecka, ponieważ nie planowałam kolejnego i miałam ciężki drugi poród przez co panicznie zaczęłam bać się 3 ciąży. Miałam przepisane i wykupione tabletki, ale w końcu nie zaczęłam ich zażywać wiedząc m.in. o tym o czym Ty piszesz i mając również w głowie problemy mojej siostry gdy zażywała pigułki :-o
agnieszka
nic ująć :)
aleksandra
Dag, zaskoczyłaś mnie :) Ja bym bała się kalendarzyka, nigdy nie wiadomo, czy owulacja nie pojawi się wcześniej… A do NPR zachęcam, bo obserwowanie jednocześnie trzech symptomów daje dużą pewność. :)
Anonimowy
80 zeta na rok. Rzeczywiście "niewielka" opłata. Przy okazji reklama portalu.
Poza tym autorka pisze, że w trakcie łykania pigułek miała jazdy nastrojowe, które zniknęły po zaprzestaniu brania hormonalnej antykoncepcji. Ale kilka zdań później dowiadujemy się, że "Lubię te "lutealne smutki" czy też melancholię". No więc jak to jest z tymi jazdami? Skończyły się, czy nie? Bo nie wierzę, że można polubić stan, w którym człowiek czuje się smutny i przygnębiony.
Anonimowy
P.S. I ponieważ nie mam innej możliwości, to podpisuję się pod swoim zdaniem. Kasia!
Aleksandra
między "hormonalne jazdy" a "lutealne smutki" jest OGROMNA różnica ;) można polubić stan, który jest oznaką, że w organizmie wszystko gra, że za kilka dni pojawi się miesiączka, że trzeba zająć się raczej piciem gorącej czekolady niż imprezowaniem.
i czy reklama portalu to coś złego? jest też darmowy, skarbmamy bodajże, ale nie każda użytkowniczka musi być mamą lub chce nią być ;) no i tamten ma mniej możliwości.
a poza tym 80 zł to niewielka opłata w porównaniu z kosztem pigułek czy dureksów. spirala może wychodzi taniej.