O usypianiu Panienki pisałam już wiele i pewnie sporo jeszcze napiszę. Nie jest ona dzieckiem, które po odłożeniu do łóżeczka „wie, co ma zrobić”. Ona potrzebuje bliskości, tulenia, noszenia. Potrzebuje drugiego człowieka. Nie dziwię się – ja też lepiej zasypiam, kiedy mogę się przytulić do pleców męża. Sama w łóżku czuję się nieswojo, jest mi zimno i nieprzyjemnie.

Szukając sposobu na pokojowe rozwiązanie tego konfliktu zdecydowałam się na bliższe zapoznanie z Searsami. No więc nabyłam książkę
Zasypianie bez płaczu i postanowiłam być mądrzejsza.

 

 

Ku mojemu zaskoczeniu, książka dotyczy nie tylko niemowląt, ale i dzieci starszych. Autorzy omawiają fizjologię snu dziecka na różnych etapach rozwoju oraz różne ważne momenty wpływające na zasypianie takie jak rezygnacja z  nocnych karmień, przenosiny do własnego łóżeczka itd. Warto pamiętać cały czas, że to małżeństwo pediatrów, to autorzy koncepcji Rodzicielstwa Bliskości, która polega na uważnym obserwowaniu i odpowiadaniu na potrzeby członków rodziny. Promują długie karmienie piersią, noszenie w chuście i wspólne spanie czyli wszystko to, co ułatwia życie, pomaga się wysypiać i budować bliskość.
Do meritum. Czy Searsowie mi pomogli? No cóż, pomogliby bardziej, gdyby cały team usypiający przeczytał ich książkę, a nie tylko połowa, czyli ja ;) Ale pracujemy nad tym. W każdym razie uświadomili mi, że rytuały usypiania powinny być bardziej rozbudowane. Poza kąpielą i przyciemnionym światłem dorzuciłam kołysanki – co dzień ta sama płyta. Włączam piosenki gdy rozbieram małą do kąpieli i to już jest dla niej sygnał, że czas spać. Po kąpieli karmię ją w fotelu i odkładam do łóżeczka. Potem trwa to różnie – bywa że i godzinę. Ale co raz częściej Panienka w swoim łóżeczku bawi się, turla i staje, a potem głaskana przeze mnie zasypia.
Nie zastosowałam się do ich metod związanych z dziennymi drzemkami. Nie ogarniam, nie daję rady. Gdybym była bardziej ogarnięta, byłoby mi łatwiej ;)
Moje niepokoje związane z tym, że przez częste pobudki jakość snu małej ulega pogorszeniu, rozwiały się. Searsowie piszą o tym, jak wyglądają fazy snu u maluchów – niemowlęta mają krótszy cykl snu, co około godzinę, półtorej wchodzą w fazę snu płytszego. W każdym razie – nie ma co się martwić, że mózg dziecka, które budzi się co 40 minut ucierpi na tym i nie trzeba w dziecko ładować kaszki przed snem, uff!
Co najbardziej mnie ujęło w tej książce, to ciepło i życzliwość autorów. I jak mantra przewijająca się myśl – tulcie dzieci, kochajcie, tak szybko dorastają.