Moja córka lubi jeść. Moja córka cała się trzęsie na widok jedzenia. Cóż było zrobić. Nie czekałam na moment, kiedy sama usiądzie, wykorzystałam moment, kiedy panienka posadzona w krzesełku była w stanie utrzymać pozycję kulturalną. Ona je. To znaczy wygląda, że je, bo ja jej nie karmię, tylko jej daję jedzenie. Po-daję. Kładę jej na blacie krzesełka różne fajne (w moim mniemaniu) produkty i patrzę na efekty. Mała się bawi, chichra, wali łyżką w stół, a potem rozmazuje dany produkt na blacie, swojej twarzy, śliniaku.

Sprzęt:
PODSTAWOWY to śliniak w wersji kaftan bezpieczeństwa. mamy taki. Idealny wynalazek. Na dole ma kieszonkę, w której regularnie coś się znajduje.

OPCJONALNY to sztućce. Mamy bardzo ładne, fajne łyżkowidelce. Są ładne, lekkie, z miłego w dotyku plastiku. Kolekcja nazywa się Come on Baby Light My Fire.

Tak uzbrojona, posadzona w swoim krzesełku Syrenka może rozpocząć przygodę z jedzeniem.
Zaczęliśmy od kaszy jaglanej. Jem jaglankę na śniadanie od daaawna, a od niedawno nie dało się już jej zjeść w spokoju. Przy wiercącej się panience można dostać wrzodów, a ja sobie cenię celebrowanie śniadań. Podzieliłam się więc z córką. Nakładam jej na łyżeczkę swoją kaszę i zostawiam z tym. Część trafia do buzi, a część na blat. Na pocieszenie daję malutkiej jabłko, które łapie swoimi łapkami i atakuje dwuzębną buzią.
Potem były brokuły i kalafior, w różyczkach. Potem fasolka szparagowa, ziemniak, dynia, cukinia, świeży ogórek, marchewka ugotowana, seler ugotowany, pietruszka, kopytka w sosie pomidorowym, zupa krem z cukinii (tu do akcji wkroczyła mama z łyżeczką), pita, papryka. I chyba tyle. Warzywa w paski lub kawałki łatwe do uchwycenia, ugotowane na parze. Z tego, co zaobserwowałam, to coś tam zjada. Głównie się bawi, ale do brzuszka trafia co raz więcej. Dzisiejszy brokuł to był naprawdę hit.
Staram się tak planować posiłki, żeby zawsze trafiło się coś, co nadaje się dla Panienki.
Doświadczenie ze Starszakiem było inne, pluł słoiczkową marchewką dalej niż widział. Krzywił się okrutnie. A tu mamy radochę. I o to chodzi!