Sprawa jest wszystkim chyba znana – fundacja Mleko Mamy chciała zdjęcia z konkursu umieścić w galerii w metrze. Pani z galerii powiedziała nie, my tu wieszamy tylko fajne, ładne i edukacyjne, a zdjęcia matek karmiących piersią mogą kogoś obrazić. Powstało lekkie wtf wśród matek i nie tylko. Owocem była akcja, dziś o 15 w metrze. Zebrałyśmy się i nakarmiłyśmy dziatwę. Udzieliłam miliona wywiadów (mam nadzieję, że nie gadałam bardzo głupio), zrobiono mi dwa miliony zdjęć (coś mnie tknęło i rano się umalowałam), a Młoda sobie pojadła.
Po co to wszystko? Ano po to, żeby karmienie piersią było odbierane jako coś ultranormalnego. Żeby matki karmiące nie były traktowane ani z chęcią, ani z niechęcią, tylko normalnie, jak matki karmiące starszaki kanapkami. Żeby porady laktacyjne były refundowane, żeby młode dziewczyny nie rezygnowały z karmienia, żeby mamy karmiące dzieci dwuletnie nie słuchały głupich komentarzy. W Polsce tylko 15% dzieci jest karmionych piersią po 4 miesiącu życia. Lekko mnie osłabiają te statystyki. Ale czemu się dziwić w kraju, w którym w szpitalach położniczych wiszą reklamy bebilonu?
Fajnie by było, gdyby każda młoda mama miała wsparcie, które pozwoli jej przetrwać nawał pokarmu i kryzysy laktacyjne. Fajnie by było, gdyby dzieci były karmione tyle, ile zaleca Światowa Organizacja Zdrowia, czyli minimum rok. W gazetce dla mam przeczytałam poradę dietetyka z której wynikało, że karmienie piersią półrocznego dziecka to wielkie wow, ale to i tak nie wystarcza, bo na kolację trzeba dać kleik. No ludzie…

Tak się składa, że ja uwielbiam karmić piersią. Po pierwsze, to miłe i przyjemne. Po drugie, tanie. Po trzecie, wygodne. Jako osoba z natury leniwa nie wyobrażam sobie tego kołowrotu z myciem/sterylizowaniem/wyparzaniem butelek i smoczków, przygotowywaniem mieszanki o 4 nad ranem, pilnowaniem temperatury wody itd. Karmię młodą w pociągu, autobusie, na przystanku, w parku, w przedszkolu na fotelu, na kanapie w PANie i gdzie tylko zajdzie taka potrzeba. Z butelką byłoby cokolwiek niewygodnie.
Oczywiście pomijam te wszystkie idiotyczne komentarze dotyczące nieładnych karmiących piersi i odsłoniętych pociążowych brzuchach. Bo to samo w sobie jest tak głupie i niskie, że nie wymaga dodatkowych uwag.