Dziewczynka ma już na liczniku ponad 1000 km. Po dniach nudy i spokoju ruszamy, tu i tam.
Był samochód, pociąg osobowy, TLK, było metro, autobus i tramwaj. Skala mikro i macro też. Jak się okazuje, w pociągu jest najlepiej. Nasza najdłuższa podróż trwała 6 godzin. Po zamknięciu się w przedziale dla matki z dzieckiem poczuliśmy, że to jest to.
Mieliśmy ze sobą chustę i fotelik samochodowy. Kołysana przez pociąg mała spała na naszych rękach, na siedzeniu i w foteliku. Hamak z chusty nie przypadł jej do gustu. Za to widok za oknem – bardzo. Potrafiła długie minuty wpatrywać się w zmieniający się krajobraz, reagując irytacją gdy ktoś jej przypadkiem zasłonił.
Jest w zasadzie bezproblemowa. Można ją przewinąć wszędzie, nakarmić w każdych warunkach. Zdaję sobie sprawę z tego, że kiedy zacznie raczkować i chodzić, to sytuacja się zmieni. Ale jesteśmy,jak zwykle, dobrej myśli.