Matczyna intuicja. Ciekawa rzecz.
Na liście wyprawkowej nie miałam smoczka. Stwierdziłam, że nie chcę go podawać przed 6 tygodniem życia, a w zasadzie to wcale nie chcę go używać. To znaczy dawać małej. Starszy Syn wychował się bez smoczka czyli można.
Smoczek pojawił się za sprawą Babci. Babcia jest kochana i chciała pomóc. Panienka trochę płakała, a ja mam zwyczaj noszenia jej na rękach. Płacze mniejsze lub większe, chociaż raczej mniejsze. Kolek nie ma, śpi w nocy dobrze, jest git. No ale czasem ma gorszy dzień, jak każdy. I wtedy spędza go na maminych rękach. Rodzinne gremium uznało, że smoczek może pomóc.

Nadszedł dzień z gatunku trudnych. Panienka nie spała od 12, o 17 była już wyczerpana. Ja też. Zasnęła mocno dopiero o 22, razem ze mną z resztą. Było ciężko. Nazajutrz uznałam, że nie wytrzymam drugiego takiego dnia i wysterylizowałam smoczek. Leżał w pogotowiu. Pojawił się płacz. Dałam małej smoczek i… i nic. Skrzywiła się i wypluła. Była ewidentnie niezadowolona. A ja widząc go w jej buzi uznałam, że coś tu nie gra. Zabrałam smoczek i wsadziłam małą do chusty. Zasnęła, na 3 godziny. Potem nakarmiłam ją, przewinęłam, ponosiłam i znowu do chusty. Wieczorem zasnęła spokojnie. Ja byłam szczęśliwa.
Dając jej smoczek miałam w sobie głębokie przekonanie, że robię źle. Że nie pomagam swojemu dziecku, chociaż dookoła słyszałam głosy, że powinnam tak właśnie zrobić. A mnie chciało się płakać.
Smoczek nie zaspokoi głodu ani pragnienia. Nie ukoi żalu i tęsknoty za mamą. Nie pachnie, nie jest miękki.
Przytulona do mnie w chuście córeczka śpi spokojnie, oddycha moim zapachem, słucha bicia serca. Tak jak robiła to przez cały okres przed narodzinami. Smoczek nam nie pomógł.
To znaczy – nie pomógł Panience. Mnie bardzo. Pomógł mi uwierzyć w swoją intuicję. Moje dziecko potrzebuje mnie, właśnie mnie. Nie smoczka. Jest mi dość ciężko, bolą mnie ramiona, czasem i chusta ciąży. Ale to jest ten czas w moim życiu, kiedy to wszystko właśnie tak ma wyglądać. Akceptuję to.
Nie uważam, że smoczek to zło. Są dzieci którym pomaga. Są mamy, które dzięki niemu mogą odetchnąć. Ale dzieci i mamy są różne i ważne są rozwiązania dobierane intuicyjnie, a nie dlatego, że komuś innemu pomogło, albo dlatego, że tak doradzają. Moja matczyna intuicja już w ciąży podpowiadała mi, że powinnam pielęgnować chustę i nie kupować smoczka. Jego pojawienie się w naszym domu było cenną lekcją.