Pod moim sercem poruszenie!
Czekałam, przemawiałam czule, zostałam wysłuchana. Dziecię dało znaki. Na razie nieśmiałe, niewyczuwalne dla otoczenia, nieprzewidywalne. Dla mnie samej z początku zastanawiające – to już? Mam już pewność.
Najmilej mi było na imprezie sobotniej. Grała muzyka, goście bawili się i pili. Ja siedziałam z boku na ławeczce, obserwowałam znajomych z sympatią, popijałam herbatę i trzymałam rękę na brzuchu. Maluszek pukał delikatnie z prawej strony – od strony najbliższej kolumny. Wyczuwał basy, wibracje? Nie wiem, ale było mi słodko i upojnie. Nie czułam żalu, że nie mogę robić tego, co reszta towarzystwa, płynąć w strumieniach alkoholu, oddawać się tej cudownej beztrosce. Ja, która tak uwielbiam taniec, muzykę, zabawę na rauszu… Patrzyłam na to wszystko i byłam szczęśliwa sama ze sobą, sama ze swoim pukającym do mnie dzieckiem. Było mi miło. Podchodzili do mnie znajomi, pytali czy wszystko w porządku, czy nie czuję się źle, że tak sama siedzę.
Nie, było mi dobrze.
To jest cud macierzyństwa. Jeszcze będę tańczyć, bawić się do upadłego, pić piwo w letnie noce i oddawać się zabawie. Teraz mam inny czas.