Zeszłej zimy, kiedy jeszcze nie pracowałam na pełen etat, a z Panienką nie dało się jeszcze porozmawiać, poczułam, że strasznie brakuje mi ludzi. Kiedy się mieszka pod miastem to zamknięcie w domu z dzieckiem jest naprawdę zamknięciem. I niby można pojechać do miasta, wybrać się gdzieś. Ale to zawsze jest wyprawa. A poza tym kto odbierze Starszaka ze szkoły o 13? No właśnie… O spotkaniach z większością znajomych w ciągu tygodnia można zapomnieć – ludzie pracują, a jak się ma dwójkę dzieci, w tym niemowlę, a na dodatek mieszka pod miastem, no to szybka kawka o 18 odpada. Cóż mogłam więc zrobić?.. Read More