Kolejna pozycja na AP-owej półeczce, wydana przez niezawodne wydawnictwo Mamania.
Autorka, Evelin Kirkilionis, napisała swój doktorat z biologii na temat naturalnej potrzeby noszenia u dzieci i profilaktyki dysplazji bioder. Całe swoje życie naukowe poświęciła tematyce noszenia. W odległym numerze  tygodnika Polityka przeczytać można było obszerny wywiad pod wiele mówiącym tytułem „Jesteśmy noszeniakami”

Książka „Więź daje siłę” jest bardzo przystępnie napisanym przewodnikiem po dziecięcych (i rodzicielskich) emocjach. Napisano już bardzo wiele jej recenzji, dlatego skupię się tylko na kilku sprawach.
Po pierwsze, wielkim walorem pozamerytorycznym tej pozycji jest umieszczenie krótkiego, wyróżnionego podsumowania po każdym z rozdziałów. Krótko i na temat – w sam raz, żeby odświeżyć sobie pewne fakty, przypomnieć coś, znaleźć inspirację.
Po drugie, Kirkilionis pisze również o sytuacjach wyjątkowych, na przykład o wcześniakach i sposobach nawiązania więzi w sytuacji, gdy maluszek musi być w inkubatorze. Pisze też o problemach współczesnych, zapracowanych rodziców. Podejmuje na przykład temat opieki pozadomowej, przede wszystkim żłobków. Czytałam ten rozdział z wypiekami na twarzy, akurat kilka dni przed pierwszymi dniami Panienki w żłobku. I wiecie co? Pomogło mi! Nabrałam wiary w to, że Panienka ma naładowane baterie. Ale o tym będę jeszcze pisać.
Co jeszcze? Kirkilionis bardzo ładnie opisuje to wszystko, w co natura wyposażyła rodziców, by umieli zaopiekować się dzieckiem. Jej opis sposobu głaskania noworodka – byłam pod wrażeniem, jak to się zgadza.
Kirkilionis pisze o tym, że nie należy tłumić natury, oszukiwać. Należy poddać się jej, odpowiadać na naturalne potrzeby dzieci, dzięki czemu w dorosłym życiu będą sobie po prostu lepiej radzić i jest szansa, że nie będą napełniać kies terapeutów. Tłumaczy i daje wiarę we własne siły – na pohybel złym, szkodliwym gadkom o tym, że nie można dziecka nosić za dużo..Przypomina, że dziecko i rodzice są ze sobą zestrojeni w sposób naturalny, wrodzony. Trzeba tylko pozwolić dojść do głosu naturalnym potrzebom i instynktom.
Czy jest to lektura obowiązkowa? Na pewno jest to ważna pozycja, jako zbiór argumentów, których chcielibyśmy użyć, gdy ktoś będzie nas krytykował, że rozpieszczamy dziecko. Myślę, że warto aby przeczytały ją osoby, które mają problem z własnymi emocjami i okazywaniem uczuć. Niestety jej wadą jest tłumaczenie, niekiedy miałam problem ze zrozumieniem logiki zdań i podejrzewam, że nie Kirkilionis tu zawiniła. Ale czyta się dobrze, nie jest to lektura wymagająca oddalenia się do świątyni dumania. Powiedzmy sobie szczerze, czytanie książek nie szkodzi, a czytanie dobrych książek zwiększających naszą rodzicielską wrażliwość powinno być wręcz dotowane ;)